Opinie o szkoleniu stacjonarnym

Jeśli Twój pies był na szkoleniu stacjonarnym u nas, podziel się swoimi spostrzeżeniami na temat naszej pracy

Komentarze

Karolina to owczarek niemiecki. Nie owczarka, a owczarek właśnie – niech nikogo nie zwiedzie damskie imię.
Przed szkoleniem u pana Leszka, Karolina miał prawie 20 miesięcy, i straszną głuchotę. Nie słyszał żadnych komend. O reakcjach na nie nie wspomnę. Do tego ciągnął smycz jak lokomotywa, a moja żona, ważąca tylko 5 kilo więcej od psinki mówiła: Jerzyku, kiedyś mnie znajdziesz kilka kilometrów dalej, bo ja naszego maleństwa nie opanuję…
Psiedszkole i lekcje wychowania kundelka poprzez zabawę w szkołach dla niesfornych czworonogów niewiele zmieniły. Owszem, Karolina siadał na komendę, ale tylko wtedy, jak wietrzył nagrodę. Czas było to zmienić.
O szkole pana Leszka Kalisza słyszałem same dobre opinie. I dzisiaj, po dwumiesięcznym pobycie naszej pociechy „w Kaliszu”, jak się śmiejemy, nie mogę wydać innej, jak pozytywna opinii. Karolina odzyskał słuch, chodzi przy nodze, ciągnięcie smyczy odeszło w zapomnienie. Wraca do nogi nawet w czasie najfajniejszej zabawy, idzie posłusznie, tylko czasami trzeba mu przypomnieć, że „noga” to nasza, a nie jego kończyna. Siada na rozkaz, zostaje na miejscu, na słowo „buda” znika w budzie. Inny pies – o to nam chodziło. Jedyny maleńki minusik w tym wszystkim, że odbierając pociechę, po lekko ponad 2 miesiącach, odebraliśmy również na jego sierści wszystkie okoliczne kurze i brudy, wraz ze sporą ilością kołtunów.
I powrót do domu Karolina zaczął od kąpieli. Jednak – co dziwne – dotąd pod „natryskiem” niezbyt kochał przebywać, uciekał, wycofywał się. Teraz, biorąc pierwszy po „studiach” prysznic stał spokojnie. VIVA Kalisz – polecamy!!!

Naszym największym marzeniem było zawsze posiadanie psa. Jednak dla małżeństwa gdzie obydwoje partnerzy nie tylko ze pracują ale i do tego w różnych miastach i widzą się praktycznie tylko na weekendy, było to po prostu marzenie nie do spełnienia. I kiedy w zeszłym roku na wakacjach przypadkiem trafiliśmy na Harrisa we Wrocławskim schronisku, te marzenia znowu powróciły. Harris 6-letni mieszaniec labradora trafił całkowicie wygłodzony i zaniedbany po akcji Towarzystwa Ochrony Zwierząt, najpierw do wolontariuszki z dużym sercem, gdzie wyleczył swoje rany i doszedł do normalnej wagi, a trzy miesiące później do schroniska. Jednak jego sytuacja tutaj nie była najlepsza. 6-letni, większy, czarny pies nie należy to tych poszukiwanych. Jego „brak obycia”, lekceważenie wołania, ciągłe posikiwanie i straszne ciągnięcie na smyczy, też nie sprzyjały jego sytuacji. Po trzech miesiącach w schronisku należał do pierwszych kandydatów na uśpienie.
Jedynie opis Pani wolontariuszki, że Harris jest bardzo łagodny i zostaje bez problemu dłuższy czas sam w domu, bez szczekania czy niszczenia czegokolwiek, po prostu kładzie się spać i czeka, nie dawał nam spokoju i nie pozwalał rezygnować.
Po tygodniu mocnych dyskusji, rozpatrywania wszystkich alternatyw i ciągłego kontaktu ze schroniskiem oraz Panią wolontariuszką zdecydowaliśmy, ze pies po takich przeżyciach, o takim łagodnym charakterze zasłużył na lepsze życie i postanowiliśmy zrobić wszystko aby go uratować.
Największym problemem było „wychowanie” Harrisa. I tu trafiliśmy na szkołę Pana Leszka. Nasz urlop kończył się, także potrzebowaliśmy coś „zaocznego”. Szkolenie stacjonarne, to znaczy pierwszy miesiąc pies zostaje w szkole i sam pobiera intensywne nauki a następny miesiąc (w naszym przypadku był to intensywny tydzień) ta wiedza jest utrwalana razem z właścicielami, to było dla nas najlepsze wyjście.
I tak zaczęła sie nasza przygoda z Harrisem. Dzisiaj po 8 miesiącach Harris na pewno nie jest prymusem psiej tresury ale jest absolutnie posłuszny. Nie załatwia się w domu, potrafi pięknie spacerować na lince, chętnie jeździ samochodem, nic nie niszczy i nie szczeka bez potrzeby. To dzięki Panu Leszkowi i Pani Agnieszce jego pomocnicy, nasze marzenia się spełniły.
Szkołę Pana Leszka jak i jego metody możemy absolutnie polecić.
Naszym największym zaskoczeniem było to, że Pan Leszek przy nas prawie nigdy nie okazywał zbytniej czułości psu. A wręcz przeciwnie. I nam zabronił ciągłego głaskania naszego pupila. Dzisiaj wiemy już, że największa więź pomiędzy psem a właścicielem nie wynika z ilości głaskania. Już po pierwszym dniu naszego intensywnego, tygodniowego szkolenia zrozumieliśmy że to nasze „wychowanie” musi sie zmienić. I tak też pierwsze efekty objawiały się jak tylko nam udało się nasze postępowanie wiarygodnie zmienić. To od nas zależy jaki jest i jaki będzie nasz pies. To najważniejsze co nam Pan Leszek przekazał.
Kasia i Tomek Makowie
z mieszańcem Labradora o imieniu HARRIS
Mieszkamy i pracujemy od 25 lat na zachodzie

Samo szkolenie przynosiło z każdym dniem coraz większe rezultaty w zachowaniu psa, a my jako opiekunowie nauczyliśmy się właściwie egzekwować swoje polecenia. Po szkoleniu nasz pies stał się bardzo karny, właściwie reaguje na wydawane komendy.
Zaskoczyła nas rzetelność, sumienność i konsekwencja Trenera, którą było widać w zachowaniu naszej milusińskiej z charakterem.
Jesteśmy bardzo zadowoleni, że trafiliśmy do Szkoły Pana Leszka Kalisza.
Henryk Słabicki z Owczarkiem niemieckim o imieniu ZAMIRA

Szkolenie zdecydowanie spełniło nasze wcześniejsze oczekiwania. Właściwie pozwoliło nam na zatrzymanie psa w domu, bo sytuacja była na tyle poważna i krytyczna, że myśleliśmy o oddaniu naszego pupila, choć decyzja ta nie była łatwa. Szkolenie u Leszka Kalisza było naszą ostatnią szansą i na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Mieliśmy ogromny problem z agresją u Cocker Spaniela angielskiego, która niestety często kończyła się pogryzieniami. W tej chwili nawet powarkiwanie jest raczej rzadkością, co nas oczywiście bardzo cieszy i do tej pory zaskakuje, bo do domu wrócił zupełnie inny pies. Oczywiście musimy przestrzegać reguł szkoleniowych, co nie zawsze się w pełni udaje, ale poprawa jest ogromna.
Trudnym momentem było dla nas przełamanie się i nie okazywanie miłości pupilowi w takiej ilości do jakiej się przyzwyczailiśmy oraz twarda postawa wobec niego, ale widać w tej chwili, że było to konieczne. Pies ( choć oczywiście nie zawsze, bo jesteśmy zbyt pobłażliwi) słucha się naszych komend i dzięki unikaniu niebezpiecznych sytuacji, na które zwrócił nam uwagę Pan Leszek, mamy w końcu „kochanego psa” a nie „nieobliczalnego psa”. Kiedy pies trafił na szkolenie miał prawie cztery lata, co udowadnia, że nigdy nie jest za późno i żałujemy, że nie zgłosiliśmy się do Pana Leszka wcześniej, ale lepiej później niż wcale.
Najważniejsze jest jednak to, że pomimo powszechnej opinii, że z agresją u psa nic nie da się zrobić, Pan Leszek zdołał ujarzmić naszego Larsa i pokazał nam sposoby kontrolowania jego zachowania . Dzięki temu nasze wspólne życie z psem stało się dużo łatwiejsze.
Zdecydowanie polecam szkolenie wszystkim osobom, które chcą widzieć w psie przyjaciela, a nie niegrzeczne zwierzę. Zwłaszcza zaś tym, którzy stracili już nadzieję na wyszkolenie psa i mają z nim duże problemy. Życzę wszystkim wytrwałości i powodzenia w kontynuowaniu szkolenia w domu.
Natalia Świderska
Studentka, właścicielka kotki i Cocker Spaniela o imieniu LARS
PS. Chciałam też BARDZO podziękować, bo właśnie minął rok od ostatniego pogryzienia, a zazwyczaj liczyliśmy tygodnie, ewentualnie miesiące. Może grzeczny nie jest, bo ma charakterek, ale to zupełnie inny pies niż rok temu.